- Biegnij! Dawid! Proszę…- biegła ciągnąć przyjaciela za rękę.
Obydwoje byli wykończeni ucieczką. Krewa zalewała dziewczynie twarz. Nie wiedziała zbytnio, co robić. Jej ciało szczelnie okryte czarnym kombinezonem nie miało już siły.
- Nie mogę już – wydyszał chłopak i zwolnił.
Gdzieś za ich plecami rozległy się krzyki, a potem kilka strzałów. Jeszcze kawałek błagała go w myślach. Cos świsnęło jej koło ucha. Napastnicy byli coraz bliżej, z wysiłku traciła ostrość widzenia. Nagle stracili grunt pod nogami i runęli w dół. Krzyczała bardziej z szoku niż z bólu, ale gdy znalazła się na dole, a na niej wyładował jej przyjaciel pisnęła z bólu ogarniającego jej ciało. Oddychała szybko i nierównomiernie, bała się, cholernie się bała tego że lada chwila straci Zycie. Nadal leżąc rozejrzała się wokoło siebie. Znajdowali się w jakiejś krypcie…czy tez podziemnym pomieszczeniu. Słyszała ciche pojękiwania Dawida.
- Dawid…- szepnęła- Dawid.
Uścisnął jej dłoń, dźwignęła się na łokcie obróciła i oparła cały ciężar ciała na kolanach. Do jej nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach stęchlizny i trupów, oraz krwi. Wstała chwile chwiejąc się na nogach, spojrzała na chłopaka. Z trudem stanął prosto na nogach, spojrzał Arlecie w oczy, otwierał usta aby coś powiedzieć, ale dziewczyna pocałowała go szybko, a potem znów ciągnęła za sobą. Odgłosy mężczyzn stawał się coraz bliższe, doczłapali się do rozwidlenia korytarzy.
- O Boże…
Każdy praktycznie był zalany, przez jeden praktycznie nie było mowy o przejściu, gdyby zejść schodami do niego nie zostałoby zbyt wiele powietrza.
- Nie wejdę tam- oznajmił chłopak – mowy nie ma.
- Musimy inaczej nas dorwą- na samą myśl co te zbiry mogły z nią zrobić stanęły jej łzy w oczach.- proszę zrób to dla mnie.
- Rozdzielmy się – palnął.
- Co-o? niee-e, nie zostawię Cię.- nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.
- Słuchaj. Rozdzielimy się, nie wpadną na to, że mogliśmy to zrobić. Pójdą jednym korytarzem za nami, czyli tym. – wskazał ten w którym znajdowało się najmniej wody.- A Ty pójdziesz tym, wiem, ze dasz sobie radę.
- Nie. Jeśli masz rację…dorwą Cię. Nie…
- Cicho siedź- uśmiechnął się do niej delikatnie, jego błękitne oczy wyglądały jakby już pożegnały się ze światem.- wiem, co do mnie czujesz, ale nie pozwól aby to pozbawiło Cie życia.
Głosy mężczyzn zdawały się być tuż za ich plecami. Obejrzeli się szybko w stronę z której przyszli. Arleta pokiwała energicznie głową od czego mokre i brudne włosy podskoczyły na jej ramionach. Sam się o to nie posadzał, ale złożył na jej ustach pożegnalny pocałunek i pchnął ją do wody.
- ratuj się.
Sam szybko wkroczył do najsuchszego tam korytarza. Szedł pewnie, ale z jego oczu płynęły strumienie łez.
Spojrzała w ciemność otchłań ziejącą z zalanego korytarza. Łkała bezgłośnie jak dziecko. Nie robiła tego od wieków ale zaczęła się modlić, gdy tylko zanurzyła się w nieprzeniknioną otchłań. Od razu zabrakło jej tchu, woda była lodowata, co prawie ja sparaliżowało…Boże, nie pozwól mu umrzeć…w pierwszej chwili spanikowała. Nie miała tutaj powietrza, ale przypomniała sobie słowa pewnego człowieka ‘gdy woda sięga ust, głowa do góry’ tak też uczyniła. Głośno wciągnęła powietrze w płuca. Zrobiła kilka głębszych oddechów szaleńczo machając nogami, ręką trzymała się sufity. Przestraszyła się, że przez machanie jej nóg mężczyźni zauważą ruchy wody. Próbowała sobie przypomnieć jak wyglądała woda, gdy nad nią stała, czy falowała? Czy może była spokojna? Nie potrafiła przywołać tego obrazu. Zwolniła tępo machania nogami. Powoli ruszyła przed siebie. Nie zanurzała się. Nie teraz wolała poczekać. Podążała przed siebie. Było ciemno ledwo co widziała. Wyciągnęła przed siebie rękę i poczuła coś śliskiego, co wydawało się ruszać pod jej dłonią.
Woda sięgała mu kolan, trzymał się blisko kamiennej ściany, która wydawała mu się być strasznie ohydną. Coś otarło mu się o nogi. W pierwszej chwili chciał wrzasnąć ale zacisnął tylko usta i spojrzał w dół. Ujrzał oderwaną od reszty ciała rękę, zrobiło mu się niedobrze. Taplał się w jakimś trupim gównie. Przyspieszył kroku. Woda zdawała się być cieplejsza niż na początku. Spodnie miał namoknięte prawie do rozporka i trząsł się z zimna. Zaczął się zastanawiać, jak idzie Arlecie, czy ona w ogóle jeszcze…zacisnął dłoń w pięść. Ty idioto! Wyzwał siebie, nawet nie myśl, że coś jej się stało. Już się wydostała, jest cała, ucieka, nic jej nie będzie. Tak bardzo skupił się na tym co ma pod nogami, że nie zauważył łuków przyporowych. Uderzył w nie głową i runął do tyłu. Zamroczyło go na chwilę, ale gdy tylko cały znalazł się w wodzie myśli od razu mu się rozjaśniły. otworzył raptownie oczy, które go zapiekły przez brudną wodę, coś wślizgnęło się na jego ciało i tuz przy jego twarzy znalazła się twarz trupa wykrzywiona w szoku i bólu. Martwe oko wpatrywało się wprost w jego błękitne, drugie zostało wyjedzone przez szczury. Dawid wrzasnął łykając przesączoną trupim jadem wodę. Poderwał się na równe nogi pochylił i zwymiotował. Czuł się okropnie. Miał na sobie trupa ! bez reki i bez oka ! szybko umilkł, znajdował się na skrzyżowaniu korytarzu… dlatego ten łuk… nie zdawał sobie sprawy ile zakrętów pokonał. Czy stąd w ogóle jest jakiekolwiek wyjście? Skoro znalazł tutaj trupa to może wszystko tutaj jest ślepym zaułkiem? Zaczęło dopadać go zmęczeniem rozejrzał się i ruszył dalej.
1 komentarz:
Świetne;). Liczę na następną część;p Chcę się dowiedzieć czy się uratowali:)
Prześlij komentarz