Miałam okropny sen dzisiejszej nocy;/. Pozwolę sobie go opisać, tak jakbym pisała pamiętnik z tamtego miejsca. Hmm i mogę chyba pokusić się o stwierdzenie że to będzie cykl o moich snach ;-)
***
Siedzę w rogu łazienki. Z jakimś kompletnym idiotą, że tak powiem. Tkwimy tutaj już z jakieś trzy godziny. Wstyd się przyznać, ale…poddaliśmy się. Próbuje obmyślić jakiś plan ucieczki, ale jakoś niezbyt mi to idzie. Jak mam uciec z łazienki, co ma jedne drzwi, i dwa okna…hmm jedno jest…Male okienko głowy bym przez nie, nie przecisnęła. Drugie jest większe, długie nawet. Szyby w obydwu są pokryte tak jakby chromem? Nie wiem, coś, co tłumi światło. Nic przez nie, nie widać. Ten chłopak jest tak irytujący, że nawet ignorowanie go nie pomaga. W akcie desperacji mogłabym go wypchnąć z okna. Upchać go w sedes…wszystko tylko, aby się ogarnął. Opowiem jak się tutaj znalazłam.
- Znowu wygrałam!- Krzyknęłam i spojrzałam na towarzyszy gry w karty. Siedzieliśmy przy stoliku na korytarzu pewnego mieszkania. Czekałam na swoją siostrę. Dziewczyna, która Grala ze mną i jakimś obcym mi chłopakiem wyciągnęła paczkę cukierków.. Ememensy, zjedliśmy ich parę, nagle zaczęły znikać. Tak po prostu. Byliśmy zdziwieni, ułożyliśmy z nich trzy rzadki.
- Zamykamy oczy na sekundę i je sprawdzamy – rzekłam.
Zrobiliśmy tak. Brakowało jednego rzędu. Roześmiałam się trochę panicznie. Dziewczyna patrzyła na mnie spode łba
- Ha ha, ale śmieszne- podsumowała.
Usłyszeliśmy jakiś puknięcie, a może to był cichy trzask… trudno zapamiętać takie szczegóły. Wstaliśmy i podeszliśmy do miejsca hałasu. Śmiało sięgnęłam do klamki, gdy dało się coś zobaczyć zza półotwartych drzwi, ujrzałam swoja siostrę. Nie byłoby w tym nic tragicznego, gdyby nie fakt, że była martwa. Umazana we krwi z rozharatanym gardłem. Przed oczami zobaczyłam jej jasne loki opadające na chude ramiona i ten niewinny uśmiech… Byłam oniemiała, miałam zamiar krzyknąć i wtedy rozległ się wrzask jakiejś kobiety. Spojrzałam w tamta stronę. Z jakiegoś pomieszczenia wyleciał klaun. Miał przerażająco wielkie zęby, umazane krwią. Wiedziałam, że to krew mojej siostrzyczki. Zaczął się chaos i ogólne poruszenie. Każdy wiał, gdzie mógł. Nagle korytarz zapełnił się ludźmi. Udało mi się z kimś jeszcze wydostać na sam przód. Minęłam jakąś siatkę i się odwróciłam abym popatrzeć, co się tam dzieje. Czy to, aby czasem nie jest jakiś głupi żart. I co zobaczyłam? Wszędy byłą śmierć. Słyszałam krzyk, widziałam rozbryzgującą się krew i latające kawałki ludzkiego ciała, a gdzieś tam leżała moja siostrzyczka. Nagle wszystko straciło barwy, głosy przycichły i dobiegały z daleka. Stałam pośrodku tego wszystkiego i czułam się obca. Oprzytomniałam, gdy moim oczom ukazała się okropna twarz klauno-wampira. Nie wiem, kim był...Kim jest. Nazwałam go po swojemu. Te wściekłe oczy, okrwawione kły i wyciągnięte łapy. Ocknęłam się i schowałam za pierwszymi lepszymi drzwiami. Jak się okazało z obecnym towarzyszem, który ma chińskie korzenie. Zamknęłam drzwi i na dodatek je trzymałam jakby to miało coś pomóc. Ten stwor walnął w nie aż się zatrzęsłam. Przez chwile panowała cisza. Rozejrzałam się spanikowana. Ujrzałam okna, podbiegłam do jednego. Coś za nim śmignęło. Jakiś cień, był szybki i tak jakby warczał. Odskoczyłam. Myślałam gorączkowo. Trzęsły mi się ręce. Cofnęłam się do drzwi. Nasłuchiwałam cisza…bałam się wyjrzeć, a może to pułapka? Co jeżeli on się tam chowa?. Spojrzałam an chłopaka. Szukał coś gorączkowo w kieszeniach spodni. Wyjął z tylnej paczuszkę po gumach, którą go poczęstowałam. Rzucił nią w moja stronę.
- Nie chce ginąć – powiedział – Ty możesz, bo świat nie straci na Twojej śmierci
Nie zwróciłam uwagi na jego słowa, przewróciłam jedynie oczami i kiwnięciem głowy kiwnęłam na sedes. Był przerażony. Nie tylko on. Nie wiem, o co mu zbytnio chodziło. Jeżeli ten stwor by tutaj wpadł na nic by sie to nie zdało. Nie ważne jak pachniemy. On może pachnieć sobą. I tak ten stwór jak wpadnie to zeżre nas oboje.
Jestem głodna. Kolejny impuls, który kazał mi się gorączkowo rozglądać za wyjściem. Oparłam głowę o ścianę i zaczęłam głęboko oddychać, aby się uspokoić. Spojrzałam na mojego niby towarzysza.
- Weźmiesz się w garść?
- Nie chce umierać…- zajęczał
- Wiem i ja tez nie. Może świat mnie nie potrzebuje, ale…
I właśnie wtedy drzwi zostały sforsowane. Ciemnowłosa nie miała nawet czasu na dokończenie zdania. Upuściła kredkę do oczu, która pisała na ręcznikach papierowych. Patrzyła na śmierć chłopaka, który padł na płytki. Widziała tworzącą się plamę krwi pod chłopakiem. Jego szyja przestała istnieć. Stwór dysząc odwrócił się do niej. Jego przygarbiona sylwetka była odstraszająca. Z warg ciekła krew. Z wnętrza tego czegoś wydostał się dziwny warkot, który dziewczyna odebrała, jako śmiech. Zdała sobie sprawę, że tak na prawdę nie boi się klaunów, tylko śmierci w ten sposób. Klaun zbliżył się do niej, przywarł swym ciałem do jej drżącego. Patrzyła na płytki. Po policzkach ciekły łzy, poczuła lekkie ukłucie bólu. Potem nastąpiła błogie ciepło i spokój, którego pragnęła. Ujrzała swoja siostrzyczkę, złapała jej malutką dłoń i wstała. Wraz z innymi ruszyły do światła.
***
Ostatni akapit jest dopiskiem ode mnie. Obudziłam się w momencie, gdy ten Klaun wtargnął do naszej małej twierdzy ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz